Archive for Czerwiec 2008

Przekłamania

26 czerwca, 2008

„Młody tokijczyk zasztyletował siedem osób”, „Dziennikarz BBC zmordowany w Afganistanie”, „Lekarze walczą o życie noworodka, bestialsko skatowanego przez ojca” – wystarczy rzucić okiem na pierwszą lepszą gazetę, posłuchać wiadomości, przejrzeć newsy i można odnieść wrażenie, że poziom agresji wciąż rośnie. W księgarniach – książki o molestowaniu, pamiętniki katowanych żon, poradniki typu „Jak radzić sobie w tym strasznym świecie”, w blogach –  ocean rozpaczy pod hasłem „nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, mama i tata, chudzi i grubi”(że zacytuję niezapomniany Kabaret Starszych Panów) i rozpamiętywanie krzywd. Na forach dramatyczne pytania typu:”ukochany na mój widok odwraca się i spluwa ze wstrętem, czy sądzicie, że już mnie nie uwielbia?”. Przybysz z kosmosu uznałby pewnie, że trafił na planetę, na ktorej dominuje przemoc i okrucieństwo, a głównym celem Ziemian jest dowalanie bliźnim.
A przecież tak nie jest. Sądzę, że obecny wiek charakteryzuje poważna zmiana jakościowa – przejście od konfrontacji do unikania starć. I to nie tylko w sferze polityki, również w wymiarze indywidualnym.
Argumenty?
Gdzie podziali się rewolucjoniści? Che Guevara miał kiedyś mnóstwo naśladowców, dzisiaj trudno byloby wskazać choćby kilku. Gdzie masowe poparcie dla politycznych radykałów, gdzie tłumy, które potrafił uwieść charyzmatyczny przywódca? Nie tylko w Polsce wyborcy pokazują ekstremistom żółtą kartkę. Styl konfrontacyjny – miast przyciągać swoją wyrazistością – odstręcza.
Spójrzmy na wychowanie – autorytaryzm umarł śmiercią naturalną, chociaż nie bez pewnej pomocy  ze strony współczesnej psychologii i pedagogiki(ale i one sa produktem społecznym, zmieniają się zatem zgodnie z kierunkiem, w którym ewoluuje społeczeństwo). Rodzice starają się być raczej partnerami swoich dzieci, nie mentorami.
Kobiety wyemancypowały się tak bardzo, że nawet zaczęło im to przeszkadzać i domagają się noszenia ich na rękach, obsypywania kwiatami i prezentami, wiele z nich deklaruje chęć rezygnacji z pracy zawodowej na rzecz rodziny, oczywiście pod warunkiem, że nie utracą „praw nabytych”(wyborczych, prawa do podejmowania decyzji, prawa do ciosania kołków na głowie swojego mężczyzny – inna rzecz, że wiele tych głów nadaje się wyłącznie do tego). Mężczyźni za nic nie chcą wrócić do roli pana i władcy, bo rozleniwili się straszliwie. Owszem, niektórzy by nawet pozdobywali, ale coś łatwiejszego niż kobieta, jakiś Mont Everest czy Biegun Południowy w kąpielówkach, uciekają w sporty ekstremalne, bo życie(i kobiety) nie jest już wyzwaniem i przygodą.
Konflikt pokoleń? Archaiczne pojęcie, młodzieńczy bunt zgasł, już się nawet nie tli. Bo jak się buntować, kiedy wszelkie próby odejścia od norm spotykają sie z akceptacją? Kiedy moje dziecko na równi ze mną zachwyca się muzyką Deep Purple, a mnie zaczarował Sigur Ros? Kiedy homilie wygłaszane przez starych o konieczności kształcenia się przestały być konieczne, bo dzieciak doskonale widzi, ze bez tego będzie bezrobotny, a przecież pieniądze są mu konieczne, bo pojechałby gdzieś, kupiłby coś(chce   m i e ć), bo koledzy też się uczą. Więc i on, choć czasem niechętnie. Między pokoleniami „brak okazji by się czubić, każdy robi to, co lubi”.
Konflikty społeczne? Natychmiast powstaną okrągłe stoły, przy których – bądź pod którymi – odbywają się negocjacje. Trudności lepiej obejść lub ich nie dostrzec. Zawód negocjatora jest wynalazkiem naszych czasów.
Teraz najważniejsze – konflikt wewnętrzny, indywidualny. Wewnętrzne rozdarcie, które dawniej było spowodowane niemożnością pogodzenia powinności z wolnością, wartości indywidualnych z wartościami społecznymi, a które było warunkiem kreatywności, powodowało przymus działania, generowało bunt, kazało zastanawiać się nad tym „kim jestem” – dziś zostało zaszyte powszechną akceptacją dla indywidualizmu. Dawny postulat „bądź sobą” znaczył tyle, co „miej na swój temat możliwie klarowny sąd, dowiedz się, co tobą kieruje i działaj zgodnie z własną wolą, korzystając z wewnętrznej wolności”. Dziś ten postulat brzmi inaczej: „bądź sobą kompatybilnie z innymi”. Nie musisz posiadać samoświadomości, wystarczy, że wpasujesz się w miarę dokładnie w świat innych. Twoje zachowanie, działanie – ma być skuteczne, nie zastanawiaj się, nie zadawaj sobie niewygodnych pytań.
To, co najważniejsze, nie dzieje się już w tobie, między tobą i tobą – przeniosło się na relacje „ty – reszta świata”.
Skutki? Młody mężczyzna(kibol) okrutnie zamordował innego, który mu się naraził. Wyrok – 15 lat więzienia. Apelacje. Sąd podwyższył wyrok do lat 25, uzasadniając: „skazany nie tylko nie przejawia cienia skruchy, ale nadal podkreśla swoją przynależność do grupy skinów(przybyło mu tatuaży), jest arogancki i przekonany, że w gruncie rzeczy dokonał czynu chwalebnego”. Typowy przykład(choć ekstremalny) współczesnych zmian  osobowości, zanik samoświadomości daje efekt braku poczucia wstydu, braku wyrzutów sumienia. Nie ma konfliktu wewnętrznego, są jasne relacje z grupą, z która się identyfikuje. Kropka.
Inny skutek – jesteś sobą o tyle, o ile jesteś w stanie być kompatybilny z innymi, ci „inni” są jednak różni. musisz umieć w każdej chwili uwolnić się od jednej przynależności na rzecz następnej. I płacisz za to poczuciem, że jesteś nikim i znikąd. Patrzysz, ale nie angażujesz się. Nie ma już dzieciaków, które utożsamiały się z Jankiem Kosem z „Czterech pancernych”, nie utożsamiają się też z Harry Potterem(przepraszam za ten przykład, bardzo nie lubię tej postaci i całego tego zgiełku wokół niej, ale stała się jakimś znakiem), postacie medialne nie funkcjonują jako modele. Oni to oni, ja to ja – o tym wie każde dziecko. Widz nie płacze na melodramatach, a kiedy ogląda horrory zastanawia się, jak zrealizowano scenę(technicznie), nie odczuwa jej.
Mam wrażenie, że człowiek zaczął uciekać od innych, bojąc się jednocześnie ich utracić. Żyje w sieci, bardzo podobnej do sieci internetowej, chcąc pasować do każdego jej miejsca. Żeby to robić skutecznie – ucieka od siebie. Coraz bardziej samotny. Może ucieka od siebie, bo boi się wewnętrznej pustki? Czy może ją komuś zaoferować? Koperta przetargowa nie powinna zawierać niezapisanej kartki.
Ci, którzy rozmawiają w sieci, znają te typowe dialogi:
– Cześć, poznamy się?
Jeśli ostrożnie i niechętnie wyrazicie zgodę, oczekujcie, że interlokutor zastosuje taki schemat:
– Jestem Edek, mam 39 lat, ważę…(podaje wzrost, kolor oczu i włosów), a Ty?
Nie odpowiadacie? Obraża się, nie rozumie, że w necie to są informacje zupełnie nieistotne. Czasem więc odpowiadacie. Rozmowa zamarłaby, ale można ją lekko podkręcić jakąś uwagą o pogodzie. Rozmówca przechodzi do konkretów, pytając o preferencje seksualne. Próbujemy więc przejąć inicjatywę(mamy dobrą wolę):
– Jeśli chcesz, żebyśmy się poznali, opowiedz mi o osobie.
– Ale co mam powiedzieć? Pytaj…
Cierpliwie wyjaśniasz, że nie jesteś wścibski, niech wybierze, co chce o sobie powiedzieć(to dla nas dodatkowa informacja, dowiemy się, co dla niego ważne). Najczęściej żegna nas ozięble już w tym miejscu. Czasem stwierdza, że woli pytania, bo nie umie mówić o sobie. Co na ogół jest prawdą. Często jednak po prostu nie ma o czym mówić. Zagadnął cię, bo chciał złapać w sieć zależności kolejną osobę. Może to jego metoda na łatanie samotności i jego własnej wewnętrznej pustki?  Szuka kompatybilnych – ale nie podejmuje wysiłku, nie inwestuje.
Coraz częściej jestem niekompatybilna z rzeczywistością ;)
I wiem, jako że posiadam nienowoczesną osobowość, że nie mogę byc kompatybilna ze wszystkimi. Nie wiem, czy z kimkolwiek. Wolę zamiast tego prawdziwe więzi z tymi, których piękny, wewnętrzny niepokój mnie uwodzi. Właścicieli  nienowoczesnej osobowości jest – na moje szczęście – jeszcze wielu. Może więc ona przetrwa, w końcu ewolucja pozwala na współistnienie różnych linii rozwojowych.
„Pijana matka zostawiła dzieci bez opieki”, „W kolejnym zamachu bombowym zginęło siedem osób”, „Amerykanie torturują więźniów – jeńców wojennych”…Coraz mniej konfliktów, coraz mniej agresji, przynajmniej tej fizycznej,  w świecie.  A te tytuły? To właśnie przejaw naszej nadwrażliwości na przemoc – w społeczeństwie, w którym jej poziom spada.

Język niehermetyczny – czytelnik intertekstualny

18 czerwca, 2008

Znam wiele opowieści opartych na grze intertekstualnych cytatów – grze świadomie proponowanej przez autora(Umberto Eco, Jorge Borges, Cervantes, Joyce) lub stosowanej pewnie nieświadomie, jak uczyniła to np. Mniszkówna. Czytelnik może ograniczyć się do „lektury pierwszego stopnia” – czyli do śledzenia wydarzeń, chcąc dowiedzieć się, czy pułkownik Aureliano Buendia, którego Marquez w pierwszym zdaniu powieści stawia przed plutonem egzekucyjnym i tam go zostawia, zabierając nas do Macondo, zostanie rozstrzelany czy też jakimś cudem się uratuje; czy miłość Rogożyna do Nastasji Filipownej znajdzie szczęśliwy finał, czy prezydentowa de Tourvel ulegnie Valmontowi itd. Można też przejść do „lektury drugiego(trzeciego,czwartego?) stopnia” szukając kolejnych sensów, ukrytych znaczeń, pozwalając się prowadzić autorowi w tajemne ścieżki, otwierane coraz to nowymi kluczami. Czasem kluczem jest tytuł(„Gra w klasy”, „Lalka”), innym razem klucza trzeba szukać w realiach, w których żył twórca(„Mistrz i Małgorzata”), najczęściej – w odwołaniach do innych tekstów. Dopiero takie spojrzenie sprawia, że można poczuć prawdziwą „radość czytania”.
Można tę koncepcję przenieść na relacje międzyludzkie zachodzące w sferze komunikacji werbalnej. Kiedy ktoś mówi, że budzi się we mnie zielonooki potwór, odczuwam cichą radość, chociaż nie powiedział mi nic przyjemnego przecież. Zasugerował, że jestem zazdrosna. Cytując Szekspira sprawił jednak, że mechanizm obronny(może nawet agresja), który uruchomiłby się pod wpływem zarzutu uczynionego wprost, nie włączył się. Włączyły się natomiast wspomnienia wszystkich konsekwencji, jakie spotykają szekspirowskich bohaterów, których niszczą ich zazdrości. Włączyła się sympatia dla rozmówcy, który nie tylko czytał wielkiego dramaturga, ale sobie jego teksty zinterpretował i zinterioryzował, włączyło się poczucie wspólnoty kulturowej, przyjemność estetyczna itd.
Pozwolę sobie zilustrować takie „wielowarstwowe” porozumienia na przykładzie mojego dialogu z Antrimem(komentarze w Jego blogu), z góry prosząc go o wybaczenie, jako że nie prosiłam o zgodę.

Ja: Właśnie zobaczyłam, że znalazłeś się w pierwszej setce blogów WordPressu – gratuluję!
On: Defendo, nic się nie dzieje bez przyczyny. Jak np moja ucieczka do WordPressu, w czym jest Twoja zasługa, bo nie znałem nikogo innego na tym blogowisku. Wywiodłaś mnie jak Ariadne Tezeusza z tamtego labiryntu. Za co dzięki :-)
Ja: Zasługa czy wina? Tezeuszu – zniszcz mit – nie niszcz Ariadny ;)
“Nie dziękuj, wyznam Ci szczerze – pierwszy bym pałkę strzaskał na Twej głowie, gdyby nie dziatek pacierze” lub stosy pacierzowe, atomowe i te najpiękniejsze – na których płonę w najlepszym towarzystwie ;)
Nie umiem Cię nie kochać, moja inspiro :)
On: Defendo, serce, zasługa, nie znam co to wino. Ariadna plecie nić pajęczą, więc nie ma mowy o targaniu tejże. Ja lubię gdy ktoś plecie. aaa, wiszcz Adamkus! To jeden z jego najbardziej komicznych wierszydeł. “Obaczył kupiec łzy radosne, leje z wozu na ziemię, wylata…a zbójcy? wzrok dziki, suknie plugawe czyli kobity przebrane, pewnie koleżanki żony (tato nie wraca, mama z radości koziołki wywraca..) Dlaczego taki nijaki rodzaj? Ta inspira, ten inspir = mój inspirzu zatem? :-))

Rozmawialiśmy o niedogodnościach blogowania w Bloxie, dużo wcześniej, rzeczywiście polecałam WordPress, przeprowadzkę określił jako wywiedzenie z miejsca niemiłego, a poniewż jestem kobietą – i zapewne z innych również przyczyn – skojarzył z nicią Ariadny. Pomna jej losu(Tezeusz wszak ją porzucił lub został o tego zmuszony) – wolałam,żeby zniszczył mit – czyli zakończenie opowieści, niekorzystne dla mnie, jako że nie chciałabym utracić możliwości obcowania z Antrimem. Na podziękowania, oczywiście, nie zasłużyłam – zatem: „nie dziękuj” i Mickiewicz sam się cisnął na usta. „Pacierz” połączył się ze stosem pacierzowym, odleciał, pozostał stos, a to jeden z moich ulubionych symboli i wyznacznik losu. Nazwanie mężczyzny „inspiracją” wydało mi się niestosowne gramatycznie, ograniczyłam się do „inspiry”. I powiedzcie – jak nie ucieszyć się z odpowiedzi? „Serce nie sługa” przybrało postać parafrazy:”serce,zasługa”, „wina” została potraktowana jako dopełniacz słowa „wino”, autor cytatu – rozszyfrowany, a tekst ballady zyskał oryginalną interpretację i dodatkowe rymy, podważające nieskazitelność małżonki. Mnóstwo tu zresztą ukrytych sensów(podejrzewam,że Antrim nie lubi babo-chłopów, kobiet z upodobaniem wciskających się w portki – też uważam, że damski tyłek nie jest stworzony do tego rodzaju garderoby, a nogi kobiety o wiele lepiej wyglądają w szpilkach niż w trampkach), możliwości rozwijania dialogu, opartej np. na skojarzeniu inspirzu-inspirze-potworze-harpio, są i podteksty, jest zabawa, która lubimy oboje – zabawa słowem, możliwa dzięki temu, że oboje traktujemy je poważnie.

Często czuję taką cichą radość, kiedy czytam komentarze w moim blogu – wynikającą ze świadomości porozumienia z interlokutorami(nawet kiedy mamy inne poglądy), z umiejętności „pięknego różnienia się”, z akceptacji i wzajemnego szacunku.

Mój tekst woli czytelnika intertekstualnego od czytelnika naiwnego. Chociaż… ;)

A link do blogu Antrima podaję obok:)

Intymniej

14 czerwca, 2008
Pozwalam sobie na odrobinę prywaty, publikując tu drobiazgi, które pisałam w moim drugim blogu. Ujawniam też niektóre komentarze do nich. Mam nadzieję uzyskać Wasze wybaczenie.
Ciemna fala nocy
przynosi mi odmowę i zgodę
mętne zakazy
których nie przestrzegam
z rozkoszą
świadomego grzechu
o świcie
bawię się zabawkami
które mi zostawiłeś
twoim imieniem zapachem pulsem
szukam twojego prawdziwego
drwiącego uśmiechu
na który pozwalasz sobie tylko
sam na sam
z lustrem
Czym Cię zatrzymać
Dam ci
kiczowaty zachód słońca
i banalny księżyc na wstążce
Dam całą swoją odwagę
słów i gestów
Dam wierność kobiety
która nigdy nie była wierna
chociaż nie umiała zdradzić
Dam ci istotę siebie
którą ocaliłam
uchroniłam od radości i smutków
od czasu
do czasu
przed czasem
podczas
Dam ci moją samotność i mrok
Objaśnię ci ciebie
dam teorie na twój temat
zaskakujące nowiny o tobie
Przekupię cię niepewnością
zagrożeniem
klęską
twojego ciała i marzeń
nieustannym żądaniem
żądzą
rządzenia
ukrytą głęboko we mnie
niewolnicy twoich myśli

Takie zabawki ci zostawiam
baw się nimi
czułymi palcami

(ilustracja jest dziełem Krzysztofa Wałaszka)

Komentarze:

2008/03/13 12:05:43

nie pragnę
oczy głodne karmię snami
nie pragnę
dłonie drżące chowam w kieszenie
nie pragnę
z ust do ust podają moje bezpragnienie
nie pragnę?

kiedy Bóg narodził się we mnie
przyjęłam poważnie
z należną mu czcią
wyuczona formuł i zaklęć
w pierwszej białej sukience do ziemi
w irysach i wianku
kon-formowana
sformatowana
bierna

kiedy Bóg umierał we mnie
spuścił głowę
powtarzał jak dawno temu:

Eli lama sabachtani
czułam litość
zapaliłam dla niego krzew Mojżesza
pochowałam z szacunkiem
w czarnej sukni do ziemi
z różą we włosach
wolna i samotna
rozkuta
pokuta
biedna

kiedy rozważam i ważę w sobie
nie lekce
otwieram horyzont poza kres
zakres
porzucam
naga

radosna
czynna
Autorem zdjęcia jest Curtisek – dziękuję!

I ty


Chciałam przebić głową mur
a to było weneckie lustro
wargami zbieram jego okruchy
kiedy ich zabraknie
rozkrwawię usta ostrą koroną
mieczem
czule
ule
napełnię słodyczą
król Marek czeka
na białe dłonie Izoldy
rozkruszam mity
i ty mi
mi ty
nastań mi
stań się
stań we mnie
triumfem
em
i’am

(tekst ilustruje strzęp plakatu, znaleziony w Nimes)

Budzę się nocą, ogarnięta ramionami.

W ciemności uważnie i z namysłem szukam twoich oczu, odnajdując w ich barwie wszystkie kolory mojego świata.

Czuję, jak powoli wsączam się w twoje żyły, słyszę śpiew krwi.

Kiedy mnie całujesz płynę z jednego brzegu twojego serca na drugi.

Rozsypuję włosy na ciepłej poduszce twojej skóry, żeby cię w nich uwięzić.

Usypiasz we mnie mroczne zwierzę lęku, szepcząc bezgłośnie, że nie umiesz patrzeć na mnie bez miłości.

Wodzisz moje usta na pokuszenie, wydając na ich pastwę napiętą linię wnętrza ręki od nadgarstka do zgięcia łokcia, harmonię żeber, skrzydło biodra.

Zanurzona w twoim zapachu tańczę czułym językiem na krawędzi dumnego szczytu.

Ten sam rytm unosi nas w uniesieniu rozpędzonego tętna.

W aksamitnej ciemności przygważdżasz językiem mój jęk, chcąc go zatrzymać dla siebie.

Nasze rozszerzone źrenice bezwstydnie mówią o wzajemnym poddaniu.

Rozkołysani przypływem przyjmujemy w siebie kolejne fale, aż największa z nich przynosi mi twój nagły gejzer, najhojniejszy dar.

Trwasz we mnie i wokół mnie, bojąc się poruszyć, żeby nie uronić żadnej z gwiazd, które na nas lecą.

Ciche kroki snu zastają nas splecionych radością. Nie boimy się w nim pogrążyć, bo już wiemy, że obudzimy się wciąż zatopieni w sobie.

Na tej nocy może skończyć się mój los. Mozesz odebrać mi życie, bo dałam ci je na własność.

Komentarz:

2008/02/08 14:08:51
zachrypłe zwierze pożądania
mijałem na progu
spiesząc przez czerwień gryzionych paznokci
nagiego mroku
gotowy do skoku
umarłem na zawsze
czekając
na twój gest

całuj mnie ostrożnie
jak gałązkę róży
w najbardziej kaleczące kolce
całuj okrywając litością ranę ust
ciętą mieczem
niepocałowania
całuj brutalnie
do krwi łez słodkich
od wieczora do rana
nie przestawaj
nie ustawaj
usta-way
to heaven
niebo
nie bo
mam dla ciebie
więcej
Komentarz:
2008/02/15 07:46:34
Nie chcę gwałcić szaleństwa kaftanem ostrożności
Raczej zachłanność swą nadziać na szpilki zapachu
Wpatrywać się w kwitnienie twej nieprzyzwoitości
Krwią stać się i broczyć, roztrwonić się w piachu

Ust nie chcę przepaską litości kneblować
Raczej w moich je zamknąć aureoli płomienia
Języków tajemnicy jedynie dochować
Gdy nas wypalają do ostatniego tchnienia

I końca także nie pragnę w tej drodze bez końca
Bo wędrówką poza czasem jest spotkanie dwojga
Wyparować chcę tylko pod muśnięciem słońca
I na twych płatkach się wyrosić, Różo ust obojga

New Brave World?

6 czerwca, 2008

Mroczny geniusz Huxleya potrafił antycypować rzeczywistość. Wobec cywilizacji, gotującej nam „powszechną szczęśliwość” wspieraną prozakiem i ritalinem, przedłużającą życie przy pomocy antybiotyków i transplantacji, poprawiającej wygląd nosa i biustu dzięki technikom chirurgii plastycznej, zmierzającej ku hodowli człowieka poza ciałem kobiety, człowieka wyselekcjonowanego ściśle dzięki rozpoznaniu ludzkiego genomu – mamy tylko dwa wyjścia: szaleństwo akceptacji i szaleństwo odrzucenia. Jak odrzucić ład społeczny, w którym nikt przecież nie jest krzywdzony, każdy otrzymuje dokładnie to, czego pragnie – ba! nawet jego pragnienia i marzenia są stymulowane i realizowane z wyprzedzeniem. Ludzie zostają łagodnie skłonieni – bez przemocy, bo przeciw niej zawsze mogliby się zbuntować – do przyjęcia „jedynie słusznego” sposobu istnienia. W świecie bez chorób i konfliktów, pozbawionym powodów do depresji, rozpaczy czy złości. Nawet samotność wyeliminowano – dobierając każdemu odpowiedniego partnera. Żyć, nie umierać. Bez bólu i destrukcji, jaka powoduje choroba.

Utopia Huxleya jest w pierwszej fazie realizacji. Wolność jest zagrożona. Niewolnicy nawet nie wiedzą, że są niewolnikami, a nawet jeśli mgliście zdają sobie z tego sprawę, to nie mają nic przeciw temu. Niewolnicy kart kredytowych, systemu ubezpieczeń społecznych, prawa i regulaminów, konwenansów i norm kulturowych. Zdrowi i szczęśliwi nie walczą, nie mają aspiracji, są absolutnie niekreatywni. Gdzie podziała się godność? Nie wiem, ale wiem, że łatwiej umrzeć za godność niż zachowując godność.

Tylko Dzikus chce kochać nieszczęśliwie, chce czytać Szekspira. Nikomu poza nim na Szekspirze już nie zależy. Iluż pozostało dziś Dzikusów Huxleyowskich? Kto czyta Cervantesa? Kto poważnie traktuje problemy Józefa K. czy Obcego Camusa i umie w nich dostrzec analogie do własnego życia? Dzikus ma czas i ochotę  na refleksję, na namysł, na rozpacz – kogo dziś stać na takie luksusy?  Każdy w ramach pierwszej fazy realizacji Huxleyowskiej utopii dąży tylko do utrzymania homeostazy swojego szczęścia, które ma zwiększyć sumę szczęśliwości na Ziemi, więc w końcu dotyczyć wszystkich jej mieszkańców. W jakim celu? Cel dawno znikł. Ale komu na nim zależy?

Dzikus przegrywa w momencie, kiedy chce społeczeństwo kastowe – które uważa za niesprawiedliwe –  zastąpić społeczeństwem jednokastowym, umieszczając wszystkich w kaście najwyższej. Zapomina, że każdy człowiek jest odrębną „kastą”. Koszmarną rzeczywistość usiłuje zastąpić jeszcze groźniejsza. Czy dziwi widok jego stóp „kołyszących się tuż pod wierzchołkiem sklepienia”? Stóp jedynego nieszczęśliwego niewolnika w społeczeństwie niewolników szczęśliwych.

Ludzie odhumanizowani nie są nieszczęśliwi. Nie mają pojęcia o swoim odhumanizowaniu – a gdyby je mieli – i tak ich by to nie obeszło. Wolą żyć jak najdłużej nawet za cenę obniżenia sprawności intelektualnej, wolą uniknąć depresji i rozpaczy za cenę rezygnacji z twórczości.

Dawniej nauka szła w las – co budziło niepokój. Dziś „idzie w miasto” i sprzedaje się pod każdą latarnią, wciąż obniżając cenę. Nikt się nie niepokoi, bo w końcu komu zależy na jej cnocie?  Każda fundacja może sobie pozwolić na kupienie jej usługi, każda firma produkująca masło  czy margarynę, każdy bogatszy człowiek. Żaden klient nie jest zbyt odrażający, jeśli dysponuje pieniędzmi lub władzą.

Dopisek całkowicie zbędny, ale ściśle związany z tematem(mimo wszystko), jako że wskazuje chyba jedyny sposób obrony:

Sokrates domagał się duszy i walczył o nią, prowadził swoich uczniów i przeciwników do poznania, opartego nie na wierze, a na wiedzy i dociekaniach – to dlatego był tak niebezpieczny, bo poznanie zmienia najgłębiej. Całkowicie bezbronny wobec przemocy, uważał rozum za jedynego sędziego ludzkiego życia. Tak łatwo było uderzyć  w twarz filozofa, człowieka zbędnego, bo „nadmiar mądrości może tylko popsuć”(Kalikles w „Gorgiaszu Platona), ośmieszyć go publicznie(Ksantypa), oskarżyć(Eutyfron), a tak trudno polemizować z jego argumentami. I jak nie kochać go za dozgonny optymizm, wiarę w to, że człowiek jest z natury dobry, że jeśli źle czyni to  w y ł ą c z n i e na skutek niewiedzy? Myślał tak nawet wtedy, kiedy pił swoją cykutę.