Koty są skuteczne. Przez wiele lat uczyłam dziecko, że używane skarpetki – przed praniem – powinny leżeć w miejscu na nie przeznaczonym i to parami. Rezultat? Żaden. Koty nauczyły mojego syna tej sztuki w ciągu tygodnia. Koszt? Trzy nieodwracalnie zniszczone sztuki skarpetek, każda z innej pary, jedna zniszczona odwracalnie(specjalne, górskie, ukochane – teraz dziecko negocjuje ze mną cerowanie), trzy sztuki posłużyły za kuwetę. Dziecko pierze na bieżąco. Ręcznie – więc przedłuża żywot tej części garderoby. Sama radość!
Psem zawładnęły natychmiast. Papkin tak długo ssał Veri, aż zaczęła go karmić. I tak się dożywia aż do dziś. Jego brat nie życzył sobie pożywienia, za to lubi grzać się przy suce. Veri jest stronnicza – kiedy kociątka walczą ze sobą, staje po stronie karmionego, chociaż jej interwencja ogranicza się do rozdzielania przeciwników.
Jak sprawić, żeby państwo chcieli się bawić z kotami, ilekroć kotom przyjdzie na to ochota?
Znalazły sposób. Piłeczka czasem nie skutkowała, bo ludzie woleli zajmować się jakimiś idiotycznymi czynnościami jak czytanie, oglądanie filmu, sprzątanie, gotowanie itp. albo leniuchowaniem. A tymczasem zawsze można ich sprowokować do zabawy – wystarczy uważnie patrzyć, co aktualnie robią i czego do tej pracy potrzebują. Jeśli jest to pióro, kartki, łyżka, szczotka do włosów, pilot od tv czy radia, ściereczka do kurzu albo biżuteria – to zabawa jest pewna. Trzeba odczekać, wykorzystać moment nieuwagi, porwać przedmiot i gnać przez mieszkanie na oślep, wszystko jedno dokąd. Istota dwunożna rzuci się w pogoń, a wtedy można liczyć na współpracę brata-zbója, który gwizdnie drugi, równie nieodzowny przedmiot i poleci w innym kierunku. To o wiele ciekawsze niż durna piłeczka, za którą koty muszą same ganiać, a ludzie tylko rzucają. Na liście rzeczy, które znajdą się dopiero podczas gruntownego remontu mam pen-drive z najważniejszymi tekstami, pierścionek, jeden klips ze srebra i hebanu(ulubiony), mini-latarkę syna, trzy breloczki i nie mam pojęcia, co jeszcze – to się okaże, kiedy zacznę gorączkowo poszukiwać czegoś, bez czego życie jest stanowczo mniej piękne.
Jak obudzić istotę dwunożną w środku nocy? To łatwe. Jest wiele sposobów. Można rozpocząć bratobójczy pojedynek na udeptanej – starannie – ziemi łóżka osoby, która słodko zasnęła. Można drapać drzwi – wzorem psa – tak długo, aż półprzytomny człowiek wstanie i je otworzy – wtedy udać się na strych, gdzie w skrzynkach suszą się orzechy, wywlec kilka na podłogę sporządzoną z pięknych, długich desek – i toczyć je z hurgotem porównywalnym z gradem pocisków z kałacha. Można też położyć się na poduszce na wysokości twarzy śpiącego i wpatrywać się intensywnie w jego zamknięte oczy – otworzy je po góra pięciu minutach. I jest duża szansa, że ich nie zamknie przez najbliższych 180 minut. Kocia inwencja w zakresie budzenia śpiących jest niewyczerpana, wyczerpani są budzeni, bezlitośnie i znienacka pozbawiani możliwości wypoczynku. Niezłym sposobem jest atakowanie psiego, merdającego ogona – Veri jest cierpliwa do obrzydliwości, ale i ona szczeknie w końcu, kiedy kot się w ogon za mocno wczepi kłami i pazurami. Obowiązuje zasada – im głośniej, tym lepiej..
Wanna stwarza nieograniczone możliwości. Najlepiej wpaść do ciepłej, pachnącej olejkami wody niby przypadkiem, w końcu kot tylko spacerował po śliskiej krawędzi. A dalej to już same przyjemności – pani wywleka zwierzę, suszy ciepłą suszarką, otula ręcznikiem…frajda! Można też wskoczyć do pustej wanny i ścigać po jej dnie mydło, korek…wszystko jedno, co – i tak jest gwarancja, że za chwilę ktoś przyleci ze szmatką, bo szlaczek z kocich łap na białej emalii mu się nie spodoba.Ludzie mają dziwne gusta.
I największe „cudowności” – karmienie witaminami i innymi preparatami. Najpierw trzeba spojrzeć z wyrzutem w niewinnych oczach, potem wyrwać się drapiąc do krwi, potem drapać miejsca poza opatrunkiem, bo co sznyt – to sznyt; następnie warto zobaczyć jak wygląda kot na suficie i zjechać na windzie firanki, bo po co komu ta durna zasłona? Krew się leje, ludzie mówią różne wyrazy, których koty nie rozumieją, bo tak postanowiły… Kiedy już całe miasto, okoliczne wsie i pół Polski otrzymały informację, że konieczna jest interwencja TOnZ, trzeba nagle zmięknąć i pozwolić sobie podać te kretyńskie odżywki wprost do pyska, ale tylko wtedy, kiedy są owinięte w prawdziwe salami(tylko to najdroższe, produktów wartych mniej niż 50 zł/kg nie przyjmujemy). Ale jeśli pani je paprykę, szczypiorek, kiszoną kapustę – i nie chce się podzielić – trzeba jej to paskudztwo ukraść i zjeść natychmiast! Niech wie, kto tu rządzi!
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.