Pełzająca rewolucja

– Po co komu ta cała filozofia? Chleba z niej nikt nie upiecze!
– Nauka? Lepiej zajmij się czymś pożytecznym, posprzątaj, ugotuj obiad, posadź drzewo.
– Zejdź wreszcie na ziemię, tylko byś bujała w obłokach. Napisałaś setki stron, dyskutujesz, co z tego masz? System, czy tam teoria, którą sobie wydumałaś i tak nikogo nie poruszy, nie dokonasz rewolucji, po co to publikować? Zarobisz grosze, nie warto.
– Całe to gadanie o celu, sensie i bytach to zwyczajne brednie, bezużyteczna paplanina, zostaw to, zacznij być wreszcie normalna, mów zrozumiałym językiem.
– Czemu ty wszystko komplikujesz? Kamień to kamień, potkniesz się o niego i wypieprzysz, jak możesz wciąż odwracać i przekręcać? Mówisz, że on się o ciebie potyka? Lepiej się zbadaj.
– Marnujesz czas na idiotyczne rozmowy. Piszesz teksty, których nikt nie rozumie. Lepiej weź się za coś, co ludzie lubią – napisz wierszyk, który można wysłać sms-em, bajeczkę z morałem, albo jak to ci źle, że jesteś samotna i nikt cię nie rozumie. To łaskawie zaakceptują, przylecą pogłaskać.
– Patrz na inne kobiety – te prawdziwe. Tyle w nich pozytywnych emocji, tak ślicznie o nich piszą. Prostym językiem, że podziwiają łąki pełne kwiatów, zachód słońca, szmer strumyka. Piszą, że kochają lub rozpaczają. A ty?

A ja wbrew dobrym ludziom. Czytam Feynmana: „uczcie się od nauki, że nie wolno wierzyć ekspertom(…)nauka to wiara w ich ignorancję” i dalej:”razem z wprowadzeniem nowego prawa zmienia się cały nasz obraz świata, choćby masy były znikome. Jest to właśnie cechą charakterystyczną filozofii czy poglądów związanych z prawami przyrody. Nawet drobne efekty mogą powodować daleko idące zmiany poglądów”. I jeszcze to: „odkrycia trzeba przekazywać nowym pokoleniom w postaci zrównoważonej mieszaniny poszanowania i jego braku, tak by nie przekazywać swoich błędów, lecz skumulowaną mądrość, że może ona wcale nie być mądrością”.
Nie chodzi o to, żeby przechowywać stare idee, czcić je i zamknąć w muzeum, w którym kurzem porosną. Arystotelesowska definicja prawdy nie tyle jest błędna, ile została wchłonięta przez następców, przetworzona, w końcu podważona. On nie miał wątpliwości, że prawda obiektywna istnieje i można ją poznać. My – mamy. To nie jest tak, że nowa prawda obala starą. Przynajmniej nie zawsze tak się dzieje. Jeśli dogmat okazuje się podejrzany, można przyjrzeć się uważniej teorii, którą na nim skonstruowano. Można też wykorzystać stary dogmat, doskonale znany i ograny, w nowej dziedzinie. Fizyka kwantowa nie obaliła teorii Einsteina, chociaż ten nie mógł się z nią pogodzić. Do końca życia spierał się z Bohrem. Eksperyment Bella(1982 r.) wykazał, że to Einstein się mylił. Co nie zmienia faktu, że jego teoria okazała się ogromnie ważna w chwili, gdy uczeni zajęli się narodzinami wszechświata. Celowo piszę o naukach, w których eksperyment odgrywa wielką rolę. Próbuję powiedzieć, że skoro tak dzieje się w naukach przyrodniczych, to równie dobrze może dotyczyć to nauk nieeksperymentalnych. W każdej nauce trwa „pełzająca rewolucja”, młodzi-gniewni, geniusze, hochsztaplerzy i zwyczajni pomyleńcy wciąż wyszarpują cegły z fundamentów. Cegły jednak nadal mają się dobrze, tylko te nazbyt zmurszałe zastępowane są solidniejszymi, a gmach nauki rozszerza się na coraz nowszych podstawach.
No i wpakowałam się w fatalne porównanie. Tak właśnie postrzegana jest nauka przez większość ludzi – jak warownia, opancerzona i uzbrojona, do której i tak nie da się wejść bez specjalnej przepustki. Budzi raczej lęk, jako coś obcego i groźnego, nie sprawia wrażenia przytulnego domu, w którym każdy może zamieszkać, chociaż jego rozbudową i modernizacją zajmują się fachowcy. Najlepszym sposobem na pokonanie strachu jest lekceważenie – może dlatego ludzie tak niechętnie słuchają naukowców, a jednocześnie są tak podatni na manipulacje ze strony szarlatanów? Pozwolili sobie wmówić, że margaryna jest zdrowsza od masła, że jedząc ją chronią swoje serca – a przecież jeśli produkt tłuszczowy ma tak długą przydatność do spożycia, to trudno zapomnieć, że musi być mocno nafaszerowany konserwantami. Wychodzi na to, że konserwanty konserwują serce? Kto w Polsce zwrócił uwagę na oficjalny komunikat lekarzy-pediatrów, którzy uznali, że dzieci poniżej trzeciego roku życia nie wolno karmić tym produktem, że należy im podawać masło? Kto nie dał się złapać na „cudowne” skutki botoksu, nie wynajął różdżkarza, kiedy mu przyszło kopać studnię, nie przeczytał ani jednego horoskopu? I co z tego, że uczeni dowiedli, że znak zodiaku ma się nijak do cech i losów człowieka, który się pod nim urodził? Co z tego, że ludzie zawodowo zajmujący się kopaniem studni doskonale wiedzą(i mówią o tym), że w Polsce pokłady wodonośne są praktycznie wszędzie, tyle że na różnej głębokości i różnie w tę ciecz zaopatrzone?

Zaległości:

Między piękną prostotą i wulgarnym prostactwem jest ogromna różnica. Można mieć mi za złe, że nie wierzę w istnienie Boga, ale twierdzenie, że jestem wierząca, bo skoro tak, to m u s z ę(sic!) wierzyć w jego nieistnienie jest paskudnym nadużyciem. To „argument” z serii walnięcia oponenta dzidzią bojową wielce. Dzidzie mnie sobie upatrzyły zresztą, jako że należę do gatunku ludzi, którzy nie muszą mieć ostatniego słowa(ono wszak przysługuje i skazańcowi), a dyskusji nie traktuję jak walki, w której ktoś musi polec, żeby ktoś inny mógł zwyciężyć. Niech bleblają, skoro im to sprawia rozkosz. Chciałabym jednak przeczytać jakiś tekst ich autorstwa, który zawierałby jakąkolwiek treść, nie żerujący na myślach i słowach innych.
Inni dysponują bronią jeszcze bardziej „wyrafinowaną” – cepem zaczepnym. Cep czepia się jak rzep mojego rzekomo podeszłego wieku i nie umie się odcepić(odcepować?), chociaż jest moim równolatkiem, czasem osobnikiem młodszym o lat aż dwa, albo rzeczywiście człowiekiem młodym bardzo, ale sama młodość to jeszcze nie wszystko(za to ostatnie stwierdzenie mój syn obraził się na mnie na trzy dni).
Mogłabym nie pisać necie lub wyłączyć możliwość komentowania. Na komentarzach zależy mi jednak bardziej, niż na moich tekstach. Nie chcę zrezygnować z możliwości rozmowy niemal online z kimś, kto mnie czyta, niezależnie od tego, czy podziela moje poglądy, czy też z nimi polemizuje. Lubię rozmawiać. Z upodobaniem popełniam wszystkie grzechy z wyjątkiem grzechu zaniechania.

Tagi: , , ,

Komentarzy 27 to “Pełzająca rewolucja”

  1. yo-yo Says:

    Cóż jest prawda? pytał Piłat.Kłamię całe życie szukając jej”jeśli mnie trop naprowadzi,odkryję Prawdę skrytą,niechajby nawet Ziemia ją skrywała”jak pisał wiluś w Hamlecie.I zapewne tak będzie,z wiekiem rozumiemy więcej,tylko często jest to wieko trumny ,jak mawiali starożytni górale.Wolę obiektywne kłamstwa niż subiektywne prawdy,a może odwrotnie?Wszak kłamię stale?Może odnalezienie prawdy,pozostawić innym?Wszak Plutarch pisał”trud odnalezienia prawdy,jest tęsknotą za boskością”[Moralia]Ptfu,od tego jak najdalej.
    Def podzielam twoje poglądy,a może nie podzielam?Siem sam pogubiłem.Grzesz dalej,też idę zrobić to co mi wychodzi dobrze,pisać nie potrafię,ale piwsko żłopię po mistrzowsku.Czy popełniający grzechy to grzechotnik?

  2. defendo Says:

    Yoyo, każdy Twój komentarz wywołuje mój uśmiech, dziękuję :)
    Nie wiem, co jest gorsze – częściowa prawda(jeśli celowo ukrywamy jej część), czy ewidentne kłamstwo, które ma ważką przyczynę.
    Szukanie prawdy to nie to samo, co ściganie horyzontu, do niej w jakiś sposób można się zbliżyć. Chyba. A może nie? Może ma tę samą cechę, którą ma horyzont? Nie da się jej złowić, bo za nią ukrywa się inna?
    Pisz, bo potrafisz, nie musisz tego podlewać piwem.
    Grzechotałabym, gdyby nie brak ogona. Może mi jednak wyrośnie, bo ostatnio jakiś nawiedzony „misjonarz” wysyłał mnie na drzewo, jako że nie naśladuję Chrystusa. Podobno wszyscy powinniśmy. Jego celibat też. Kaznodzieja chyba słabo umiłował człowieka, skoro żąda, żebyśmy sie przestali rozmnażać…

  3. grześ Says:

    Hm, wiesz, że te rady albo podobne z początku tekstu sam sobie nieraz dawałem i daję.
    A i tak mi wychodzi, żem dalej nieżyciowy.
    Kurde, a najgorsze to, że dobrze mi z tym.

  4. defendo Says:

    Grzesiu – „dobrzy ludzie” to wyjątkowo upierdliwy gatunek. Oni zawsze lepiej od nas wiedzą, co dobre, co złe, co się powinno. Zaglądają w okna alkowy, węszą, chcąc decydować o dwóch najważniejszych sprawach w moim życiu – o miłości i śmierci(sorry, że brzmi to patetycznie, ale czasem nie da się uniknąć patosu).
    Jako para nieżyciowych – lepiej się rozumiemy?

  5. defendo Says:

    A tak w ramach dygresji – czy „nieżyciowość” nie jest również życiem? Tyle, że pełniejszym?

  6. andsol Says:

    O tych co piszą „prostym językiem, że podziwiają łąki pełne kwiatów”, gratulacje dla nich, że w pośpiechu zdołali tyle z łąki zauważyć. Ale jeśli na łąkę wracają i nie dostrzegą w kwiatach światów pełnych dramatycznych historii, jesli nie mają chęci zrozumienia starań o przetrwanie, sojuszy, walk i strategii, to nie warto im były aż na łąkę jechać, mogli siedzieć w centrum handlowym podziwiając wielobarwne (aż koło 30 barw) śliczne dekoracje. I to gładkie, bez niepokojących neurony elementów.

    Filozofowie nie dbają o popularny wygląd i dają swoim pracom nudne tytuły. Nie ma rady, trzeba otworzyć książkę, a nie patrzeć na okładkę, by odkryć, że owa gruba historia filozofii B.Russella jest zabawna i ciekawa. I tak jest z całą nauką, nie przynosi nudy ani kaca. Ale nie ma naganiaczy wpychających przechodniów do najbliższych drzwi i obiecujących radosny rechot i spełnienie marzeń. Źle opakowany produkt.

    Więc kto przyzwyczaił się wybierać po kolorze celofanu, z celofanem zostanie na resztę życia. I z zemsty los będzie oskarżał o brak możliwości…

    Nawiasem, czy Ty _bronisz_ się?? Przepraszam za niedyskrecję, ale przeciw kałużom też się bronisz? Ja myślałem, że głupota jest do wymijania.

  7. Kasia Says:

    Perło, lubię, gdy „przylatują mnie pogłaskać”;) / mam wrażenie, że kryło się za tym odrobinę złośliwości? – chciałabym wierzyć, że to przekora – przyjmować głaski jest bardzo przyjemne. Jak rzekła Virginia Satir : by przeżyć, potrzebujemy 4. głasków dziennie , by się rozwijać – 12. /
    Zakładam, że mogę się mylić i nie było w Tobie nic złośliwości.
    Wiem przecież, że i Ty / zwłaszcza teraz / potrzebujesz ich jak nikt.

  8. sirlancelot Says:

    Ci, którzy najgłośniej krytykują, nie mają odwagi polemizować z tobą na twoim blogu. Najśmieszniejszy jest fakt, że mają w pogardzie ludzi inteligentnych i wykształconych ale tak naprawdę sami aspirują do tych wartości co przejawia się w wywyższaniu się, przekonaniu o własnej nieomylności oraz w pseudointelektualnych dysputach jakie prowadzą na swoich blogach.
    Nie komentuję zbyt często twoich wpisów. Miną wieki zanim ja będę miał choć nikłe pojęcie o rzeczach, o których się rozpisujesz. Czytam cię jednak z uwagą i obyś z upodobaniem grzeszyła jak najdłużej.

  9. flygymutra Says:

    Feynman jest rewelacyjny, szczególnie przygoda ze ślusarzem;) co do tematu – to trochę jak z armatą na muchy, prowokacje domorosłych aspirantów i tyle;) ale miło poczytac mocną logiczną argumentację – pozdrawiam – pogromca czekoladowych królików.

  10. mniemanolog Says:

    Pełzająca rewolucja , sam tytuł przewrotny chyba ze przemiany w kraju środka od czasów Konfucjusza tak nazwiemy. U mnie to zjawisko pełzającej rewolucji objawia sie tym, ze z wiekiem rośnie liczba ludzi którzy mogą mnie pocałować w d…..Na szczęście nie dotyczy to ludzi , którzy mają coś do powiedzenia, inaczej sam musiałbym się ustawić gdzieś w kolejkę do całowania i pewnie gdzieś tam w jakiejś kolejce stoję nie wiedząc o tym. Staram się kierować prostymi zasadami.Nie oceniać( chyba ze ktoś o to poprosi) i nie być ocenianym.bo nie lubię. Sam mimo dużej dozy braku obiektywizmu oceniam się na tyle…ze czasem w trakcie porannego golenia mam problemy ze spojrzeniem sobie w oczy.Wyrażając swoją opinię nie podpieram się klasykami, bo to moja opinia, za którą biorę odpowiedzialność.Moją opinię o sobie Defendo znasz, wielokrotnie Ci pisałem jak bardzo cenię Twoją wiedzę. Rób swoje jeśli sprawia Ci to satysfakcję.Jeśli nie…nie pisz więcej, pozostawisz nas nieutulonych w żalu. Ale to są Twoje teksty i Twoja wola….chciałoby się napisać psy szczekają karawana idzie dalej, ale to już cytowanie klasyków więc nie napiszę ;-)

  11. mniemanolog Says:

    ps opinię o Tobie ..oczywiście miało być.Pozdrawiam

  12. Torlin Says:

    Bardzo mi się ten tekst podobał, taki „mój”.

  13. Orchidea Says:

    Świetna notka :)

  14. hanka Says:

    :)

  15. habodacious Says:

    W ramach protestu przeciwko traktowaniu mnie jak debila nie będę komentował. Już kupiłem transparenty. Powiem tylko że notka świetna, jak zwykle.

  16. defendo Says:

    Powiedź mnie na Twoje barykady, Habodaciousie… zginę z rozkoszą;)

  17. habodacious Says:

    Z drugiej strony.
    Argument o tym, że ateista wierzy w nieistnienie Boga jest stary jak Wisława Szymborska. I tyleż samo wadliwy. Niewiara w Boga to racjonalna podstawa oparta na „domniemaniu nieistnienia”, który jest jedną z elementarnych zasad w nauce. Kiedy uczony wystawia hipotezę, musi ją najpierw uzasadnić, musi dowieść, że jego teoria jest prawdziwa i nigdy nie ma żadnego emocjonalnego stosunku do tej teorii, to znaczy, zawsze zakłada, że jest niepradziwa. To samo jest z religią, ateiści wyjściowo uważają, że Boga nie ma i uwierzą dopiero wtedy, kiedy dostaną dowody. Gdyby teoretycznie takie dowody dostali, to ich postawa do Boga nie byłaby WIARĄ, tylko WIEDZĄ. I tutaj bułka, bo wierzący wierzą, a nie wiedzą o istnieniu Boga, co znaczy, że nie mają dowodów. A co to znaczy? Że po prostu ateiści nigdy nie uwierzą w Boga, ponieważ ateista to osoba racjonalna. I bułka.

    Btw. Defendo, ile razu już w myślach umierałaś?

    <>

  18. defendo Says:

    Szymborska jest jednak mniej wadliwa od tego argumentu ;)
    Mylenie wiary z wiedzą jest nagminne, nieprawdaż? Ugruntowana, zinternalizowana wiara staje się przekonaniem. A przekonanie łatwo pomylić z wiedzą, bo dla jego wzmocnienia widzi się wokół mnóstwo „dowodów”.
    Habodaciousie – wiele razy, dlatego nie boję się zupełnie. Nie tego. Boję się, że zatracę możliwość(umiejętność) myślenia :)

  19. habodacious Says:

    Przyszło mi tylko na myśl, że dowody wykorzystywane przez katolików są jak próby wytłumaczenia istnienia ciemnej materii tym, że to „wszechobecny Bóg”.

  20. habodacious Says:

    A w ogóle to czemu do stu bułek zawsze przyznaję ci rację? :(

  21. defendo Says:

    Z litości? ;)

  22. Orchide@ Says:

    …ale, ale to niewiara w Boga i racjonalizm pobudza do poszukiwań. Bez „niewierzących”, nie było by nauki, bez nauki nie odkrywalibyśmy tajemnic świata, bez odkrywania tych tajemnic nie byłoby rozwoju świata.
    Ale bez wiary w Boga nie rozwinęłaby sie cywilizacja. Z rozkoszą zażeralibyśmy sie wzajemnie, az tryskałaby krew, a wszystko po to, by przetrwac, jak zwierzęta. Tylko one nie kalkuluja na nasz sposób, one kalkuluja innymi zmysłami niz my, nie oszukują słowem! Ale niestety instynkt samozachowawczy u nich zawodzi i podobnie, jak ludzie ulegają autodestrukcji i fiksują zaburzając swój system obronny organizmu. Kiedy zaczną mówic by przetrwać?

    …hmm myślę, że bez wiary daremny byłby trud poszukiwań naukowców. Każdy w coś wierzy. Ja wierzę, że mnie ktoś w końcu zrozumie i to co piszę i weźmie z tego naukę. A jestem zdolna, gdybym w to nie wierzyła daremny mój trud tu pisania :)
    Sorry za orty etc…
    Pozdrawiam.

  23. defendo Says:

    Andsolu – przeciw kałużom się nie bronię – łażąc z głową w chmurach często zdarza mi się wdepnąć w jakieś paskudztwo;)
    Produktom zbyt pięknie opakowanym przyglądam się podejrzliwie…

  24. defendo Says:

    Kasiu – z ogromnymi przeprosinami – nie odpowiedziałam na Twój komentarz, bo jest taki, jaki sama mogłabym napisać.
    Jasne, że nie siliłam się na złośliwości. A w cieple Twoich bl(ł)ogosłów grzeję się z przyjemnością :)

  25. defendo Says:

    Flygymutro – w Feynmanie zakochałam się od pierwszego wejrzenia, drugie tę miłość utrwaliło :)
    Szukam argumentów, bo nader często spotykam ludzi, którzy uważają, że tylko „nauki praktyczne” maja znaczenie, całą resztę zaś można byłoby spokojnie wywalić w kosmos…

  26. defendo Says:

    Mniemanologu – mniemam, że lustro cieszy się na Twój widok, odmłodniałeś:)

  27. defendo Says:

    Orchideo – nie wiem, czy to wiara w Boga umożliwiła rozwój cywilizacji, ale to ciekawa koncepcja, pozwól,że przemyślę ją jednak. Niewątpliwie religia przyczyniła się do utrwalenia pewnych zachowań. Przepraszam, ale to chyba materiał na zupełnie nowy wpis, więc nie tutaj, dobrze?

Dodaj komentarz