Rycerskość wieśniacza

inweestuj-13

Nie napiszę o operze, chociaż tytuł tekstu może to sugerować(Mascagni).
Pamiętam egzamin ustny u prof.Pietraszki. Byłam wtedy studentką pierwszego roku i miałam zdawać u dziekana, który często oblewał, więc i studentów oblewał zimny pot na samą myśl o wejściu do gabinetu. Profesor czasem ćmił fajeczkę, lecz papierosów nie palił. Weszłam spięta, a dziekan nie tylko wstał na mój widok, ale podał rękę, poprosił, żebym usiadła i… wyjął z szuflady papierosy, pytając, czy palę. Wtedy nie znałam jeszcze terminu „empatia”, zapewne nie znał go też mój wykładowca, co nie przeszkadzało mu dysponować wysokim poziomem tej cechy. Leżąca między nami „dyżurna” paczka Carmenów sprawiła, że cały mój lęk gdzieś uleciał.
Rozpoznawanie i nazywanie emocji jest pozornie proste. Wiemy przecież, że odczuwamy niepokój, złość, sympatię, współczucie. Na pewno wiemy? Czy umiemy rozpoznawać ich  źródła?
Wyobraź sobie taką sytuację: miałeś oddać ważny projekt, za miesiąc, ale przez tydzień zabierałeś się do niego jak pies za jeża, następny tydzień zajęło Ci gromadzenie materiałów, w trzecim akurat złapała Cię w swoje szpony grypa i czas się mocno skurczył – jutro   m u s i s z   oddać gotowe dzieło, a już wiesz, że zabraknie Ci kilku godzin, sprężasz się i… dzwonek do drzwi. Przyjaciel z butelką Twojego ulubionego wina ładuje Ci się do pokoju… cała Twoja złość skupia się właśnie na nim. On jest w Twoich oczach jedynym sprawcą niedotrzymania terminu, parszywiec jeden! Albo własne dziecko, kot, który akurat rzyga, pies, który musi wyjść – nieważne. Absolutnie niewinny jesteś tylko Ty!
Albo inna sytuacja – z jedną paczką kawy stoisz w kolejce, zły, bo kasjerka dopiero opanowuje tajemnicę zmieniania rolki w kasie fiskalnej, aż nagle pani przed Tobą z koszykiem wypełnionym po brzegi drobiazgami, mówi z uśmiechem:
– Pan tylko tę kawę? Proszę – niech pan stanie przede mną…
Czy ta kobieta nie wydaje Ci się nagle niezwykle atrakcyjna? Postrzegasz ją jako przemiłą straszą panią lub ślicznę dziewczę(zależnie od zewnętrznych oznak jej wieku).
Oczywiście nie zawsze mylimy się, kiedy określamy przyczyny naszych emocji, ale to się zdarza.  Na tyle często, że Schachter skonstruował dwuczynnikową teorię emocji, zgodnie z którą najpierw doświadczamy fizjologicznego pobudzenia, a potem szukamy wyjaśnienia tego stanu. Jeśli uznamy, że źródło jest natury emocjonalnej – przeżywamy określone emocje. Schater po serii eksperymentów doszedł do wniosku, że – pobudzeni – szukamy w otoczeniu najbardziej wiarygodnego wyjaśnienia tego, co czujemy. Najbardziej wiarygodne nie znaczy: prawdziwe. Wtedy przeżywamy fałszywe emocje. Takie  jak w dwóch podanych wyżej przykładach.
Podejrzewam, że stałam się celem werbalnej agresji części komentatorów(poprzedni tekst), bo przynajmniej niektórzy z nich padli ofiarą własnego błędu. Uznali moje argumenty, ale nie przyznali się do tego nawet przed sobą. Odczuwają jednak złość i szukają jej przyczyny. Oczywiście – broniąc własnej decyzji(w końcu zainwestowali w nią ponad złotówkę, wydaną na sms, a to znacznie zwiększa chęć utwierdzenia się w przekonaniu, że ich wybór był słuszny) poszukali źródeł swojej złości. I znaleźli. Nie rozgniewała ich oczywista grafomania Magnolii, atak skierowali przeciwko mnie, bo tego dowiodłam. Cygan zawinił, kowala powiesili. To nawet nie jest mylenie kata z ofiarą. Ona padła ofiarą przyjaciół, ja – mojej miłości do literatury.
Polacy lubią stawać po stronie ofiary – zapłacił za to Palikot. Najlepiej, jeśli ofiara jest kobietą lub dzieckiem. Wtedy budzi się w narodzie rycerskość wieśniacza(nie ma ona nic wspólnego z tą z libretta opery, z której zapożyczyłam tytuł, tam naprawdę idzie o honor,  w dodatku Sycylijczyków; emocje tam jednak buzują, że hej!). Co innego, gdyby tenże Palikot powiedział, że któryś z najbogatszych Polaków, powiedzmy: Czarnecki, uprawia prostytucję ekonomiczną. Pies z kulawą nogą nie stanąłby w obronie milionera. Ba! Najprawdopodobniej większość rodaków poparłaby posła, on zaś przysporzyłby sobie wyborców, swojej partii zwolenników i do dziś pełniłby funkcję szefa komisji sejmowej.

I jeszcze jedno. Empatia często jest mylona ze współczuciem, a te pojęcia nie są tożsame. Lubimy modne słowa, ale nie zapominajmy o ich znaczeniu. I nie odsyłajmy zbyt wcześnie do lamusa poczciwego współczucia. Wysokim poziomem empatii powinien dysponować lekarz, nauczyciel, pracownik socjalny, matka. Nie wobec wszystkich ludzi na świecie – w stosunku do swoich podopiecznych. Nic na siłę. Współczuję głodującym dzieciom. Okazuję współczucie, kiedy  przygarniam porzuconego na pewną śmierć w męczarniach szczeniaka – ale to nie   e m p a t i a. Doświadczam jej, kiedy widzę młodego, bardzo zdolnego człowieka, którego nie stać na to, żeby otworzyć przewód doktorski(zaocznie – bo na życie musi jakoś zarobić, a rodzina nie może mu pomóc), dlatego wspieram fundację „Polityki”. Kiedy mam kontakt z bezrobotnym, autentycznie pozbawionym środków do życia, chorym, a jednocześnie obdarzonym talentem literackim(taka sytuacja akurat się zdarzyła, tych, którzy czytają blog „Od menela do blogera” informuję, że jego autor nie pisze, bo musiał zastawić laptop – z tego powodu nie wziął też udziału w konkursie, akurat jemu nagroda naprawdę by się przydała) człowiekiem i chcę mu pomóc – to rodzi się we  mnie empatia.

Tekst ilustruje grafika Tadeusza Kurandy zatytułowana „Inwestuj w głowę”(jedyna inwestycja, która zawsze się opłaca). Dziękuję, Tadku – i proszę o jeszcze…

Tagi: , , ,

Komentarzy 28 to “Rycerskość wieśniacza”

  1. cornelli Says:

    Ponieważ przykryłaś mój wpis pod poprzednią notką, powtórzę go i tutaj. Może potrafisz jednak zrozumieć, że net, dla innych, potrafi być zabawą. Pisz dzieła wiekopomne, publikuj w wielu przekładach, ja będę nadal prowadzić swój grafomański blog, bo sprawia mi to przyjemność i potrafi być zabawą. Tak, jak konkurs na Blog Roku.

    A to pozostawię dla wszystkich tych, którym brakło umiejętności czytania ze zrozumieniem, tudzież poczucia humoru i potraktowali mnie nawet jeśli nie obraźliwie to poniżająco protekcjonalnie, odmawiającym mi zdrowego rozsądku, by nie rzec: rozumu.
    Tę notkę napisałam na swoim blogu zaraz po zgłoszeniu się do konkursu

    wtorek, 13 stycznia 2009
    Wiem, zwariowałam … startuję w konkursie na Blog Roku 2008. Chyba mnie pogięło całkiem:)) Na dodatek wybrałam kategorię, która nie jest moją:)

    Nie jestem pisarzem. Mało mam wspólnego z literaturą, prócz tego, że kiedyś pochłaniałam wszystkie literki, które miały zapach celulozy i szeleściły myślami wspaniałych pisarzy …:) Ale nie mieszczę się w innej kategorii. Nie opisuję swojego życia tak, jak w sztambuchu. Mój blog, to moje emocje. Chronię bliskich przed moim własnym ekshibicjonizmem internetowym. Czasem wplatam w pisanie prawdziwe zdarzenia, lecz nie do końca pisane prawdziwym słowem. Muszę więc zmierzyć się z tymi, którzy posiedli umiejętność władania piórem według wszelkich prawideł pisarstwa. Mnie pozostaje tylko otwarcie duszy i podzielenie się sobą.

    I jeszcze jeden fragment, z kolejnej notki:

    Panie i Panowie, gra toczy się dalej. Skończyły się żarty, proszę wstać, wchodzi Jury, czyli Pan Sławomir Shuty, który może nie umrze ze śmiechu, czytając myśli z alkowy starszej pani:)))

    To chyba wszystko w tym temacie. Życzę Wam więcej luzu, a Tobie, Defendo czegoś takiego, co się nazywa dystans. Tak w zyciu, jak i w necie:)

  2. sofijkaa Says:

    Def, nie wiem czy ktoś Cię atakuje czy nie, nie przeczytałam jeszcze komentarzy w poprzedniej notce.
    Ja doskonale rozumiem co masz na myśli pisząc o grafomanii Corneli,.. nie ten poziom by nadawal się do kategorii „literatura”. Sama Cornelia się z tym zgadza. Jednak wszystko rozbija się w kontekście konkursu.
    Gdybym wiedziała, że takie będziesz miała podejście.. to poprosilabym moje ledwopiszące dziecko o pisanie bloga, wstawiłabym go do konkursu w kategorie „literackie” i zrobiłabym wszystko żeby wgrała. BO TAKĄ MOŻLIWOŚĆ DAJE TEN KONKURS. I wyjechałoby skuterkiem wygranym w kategorii „literackie” ledwopiszące dziecko.Miałabys pretensje do mojego dziecka za to , ze wygrało konkurs?
    Może wtedy zrozumiałabyś o co w tym wszystkim chodzi. Tu naprawdę nie ma walki o wielką literaturę. Nie w tym konkursie.
    Uważam, że Twoje pretensje są słuszne, jednak ich adresat nie ten.
    Poza tym gdyby tak przyjrzeć się temu konkursowi .. to czyż nie chodzi o reklamę platformy organizującej te rozgrywki, za którą zapłacą wysyłający smsy? Albo coś innego w ten deseń?

  3. defendo Says:

    Wiesz, co jest naprawdę przerażające? Nie to, że grupa ludzi urządziła sobie zabawę cudzym kosztem, nie to, że komuś wyrządzono całkiem realną krzywdę, ale to, że udało się tej grupce wmówić wielu ludziom, że pisanina Magnolii jest dobrą literaturą i oni w to uwierzyli. Nieważne, co ona sama mówi o swoim blogu, oni to biorą za jej wybitną skromność i tylko utwierdzają się w swoim przekonaniu. Skoro są tak podatni na wpływ innych, to trzeba było im właśnie uzmysłowić, że to fajny pamiętnik i kompletny gniot literacki.
    Rozumiem, że większość swoje prawa ma. może kochać Krawczyka i wpadać w ekstazę słuchając tekstów śpiewanych przez Feel czy innych orła cieni. Na razie jednak literatura drukowana dość skutecznie się broni.
    I trzeba na nią chuchać i dmuchać.

  4. Kalina Says:

    Daremne żale, próżny …. itd

    Obawiam się, że dla uczestników tych zawodów, to jest literatura.
    Podobnie jak dla tych, którzy zamieszczają w necie poezję – oni czują się poetami.
    Jak przeczytałam tu o ankiecie Credoc, pozazdrościłam.
    http://chihiro.blox.pl/2008/12/Byc-molem-ksiazkowym-w-Paryzu.html

    Może należy się cieszyć, że jest taka kategoria jak „literatura”?

  5. defendo Says:

    Dzięki, Kalino!
    Właśnie dlatego walczę! Niech sobie czytają te pamiętniki, ale niech mają świadomość, że to jest złe pisanie.
    Francuzi potrafią, ale tam państwo prowadzi politykę kulturalną. Francję znam dość dobrze – często można spotkać tam kogoś z książką w ręce – na ławce na skwerku, na plaży. Ludzie mają nawyk czytania, ale i cały system zachęcający ich do tego. Recenzje filmów są czytane, a dobrzy krytycy cieszą się estymą. Poza tym książki są tam – relatywnie – o wiele tańsze, niż u nas, państwo dotuje masę tytułów. Odnieśli sukces.
    Pop-kultura jest mniej nachalna – jasne,że jest na nią zapotrzebowanie, ale tam panuje zdrowy snobizm, prawdziwy kult otacza Hoellebecqa czy Derridę.
    Powalczę jeszcze ;)

  6. K.L.daV. Says:

    Małgosiu! Notka Twoja wywołała takie emocje, że:
    a) Cornelli będzie powielała swoje wyznanie wiary.
    b) Opóżnieni bedą prezentować swoje racje.
    c) Nikt nie zauważy wojej nowej notki, nie wspominając o czytaniu.

    Niejaka Sofijka (wszystkie nicki znane Procesowi VII )przedstawiła nowe argumenty za uhonorowaniem Cornelli.
    Idąc dalej tym tropem ad absurdum, można posadzić nad klawiaturą bonobo i przedstawić jego osiągnięcia jury. Reszta to sprawa wielkości stada.
    W żadnym wypadku nie przyrównuje CCornelli do bonobo, ale czy Zimna Mądrość aby nie przyrównuje jej do ledwo piszącego dzieciaka? Niezbyt wysoko oceniła dzieło koleżanki.
    Stawiajmy na szympansy.

    K.L.daV.
    Ps. przeczytałem ostatnią Twoją notkę.

  7. orchidea Says:

    istnieje zasadnicza roznica pomiedzy wyuczona wiedza, nabytym doswiadczeniem i wrodzona inteligencja, co raczej mozna nazwac intuicja , badz wrazliwoscia. To pierwsze jest automatyzmem, jest zwiazane ze sprytem, zdolnoscia sie też zwie-bywa po prostu cwanym oszustwem. To drugie jest poznaniem prawdy, odkryciem tajemnic, jest madroscia zyciowa pozwalajaca przezyc w iluzji obecnego wizerunku swiata. To trzecie jest dla mnie czyms najcenniejszym co mam przyjemnosc odkrywac w drugim czlowieku. To cos najmniej krzyczy, jest do odszukania niczym najcenniejszy skarb. Jakze czesto pozostawiony w zagajniku, gdzies pod konarami rozszumianych galezi drzew, wdeptany w ziemie, odkopany potem po wiekach, nieuzyteczny-bo nierozpoznany i chyba nienazwany zadnymi slowami. To gesty, to drzenie, to lzy, to spojrzenie – wnikanie w serce drugiego czlowieka, bez słow.
    Powracam do Ciebie, do twojego bloga, jako jednego z trzech ktory czytam. Nie wzruszaja mnie wszystkie Twoje słowa, ale te szczegolne, te ktore pozostały „we mnie” jako najcenniejsze odkryte skarby z istnienia, jakim jest czlowiek. Pozdrawiam.

  8. kusistofu Says:

    Poprzedni tekst wg mnie nie był rzetelną krytyką. Gdyby był nie czepiałbym się.
    Małgosiu, uznaję twoje argumenty ale nie podobał mi się sposób ich przedstawienia. Wiem jaki był twój zamysł a zdania, do których się przyczepiłem nie znalazły się w tym tekście przypadkiem i miały w połączeniu z przykładami grafomanii coś pokazać ale… Już nieważne. Rozmawialiśmy na ten temat długo więc nie będę już zabierał głosu w tej sprawie.

  9. jokker Says:

    http://wwwjokker.blox.pl/html

    Małgorzato, nie udawaj Greka. Jeśli piszesz, że nie wiesz skąd ta cała dyskusja, to albo masz problem z pojmowaniem, albo nie potrafisz już nawet silić się na obiektywizm.

  10. mniemanolog Says:

    Dlaczego jeszcze nie przeczytałem ,że mylisz miłość do literatury z miłością własną?Ze masz problemy z pojmowaniem i nierzetelną krytyką krzywdzisz cnotę, nie potrafisz być obiektywna. Pewnie masz mało znajomych w Naszej Klasie i cierpiąc z tego powodu odbijasz to sobie na wszystkich wokoło, już widzę oczyma wyobraźni, jak uczestniczysz w pogromie Romów w Mławie i przez Ciebie te zmiany klimatu, dziura ozonowa…. przez Ciebie,Żydów i cyklistów.Pewnie nasze drogi są w tak fatalnym stanie również z Twojego powodu. Zasłużyłaś więc na publiczną chłostę i ogólne potępienie. Tyle tylko, że nie moje ;-).

  11. latiude Says:

    hyhy- a mnie bardzo interesuje co się stało z tą paczką CARMENÓW>? i czy była ona już napoczęta w trakcie wykładania w stronę do Ciebie ,i czy jakbyś zapaliła to okazałabyś empatie do siebie bo papieros w takim momencie na pewno przyniósł ulgę by Ci> czy może dziekanowi ,który zapewne lubił zapach ich palonych, a sam nie palił ich bo nie palił w ogóle żadnych >?

  12. sofijkaa Says:

    Def, ja myślę, że mówimy o dwóch róznych sprawach. Ty o literaturze jako takiej i wartościach zawartych w blogach, ja o podejściu do konkursu. :)
    I co ciekawsze obie mamy rację ;)))

    Miłego dnia :*

  13. infeeneety Says:

    Witam Panią!
    Przypadkiem znalazłam panią na blogu joker.blox.pl, bardzo spodobała mi się Pani twórczość. Chciałam tylko zakomunikować że od dziś ma pani kolejną wierną czytelniczkę! Pozdrawiam.

  14. Moon Says:

    „Nie rozgniewała ich oczywista grafomania Magnolii, atak skierowali przeciwko mnie, bo tego dowiodłam.”

    Trudno dowieść czegoś takiego jak grafomania. To coraz bardziej płynne pojęcie, wobec faktu przenikania się kultury wysokiej i kultury popularnej.

    A poza tym, każdemu zdarza się napisać coś grafomańskiego.

  15. infeeneety Says:

    Przeczytałam cały blog od przysłowiowej deski do deski. Jest fantastyczny. Poczytałam także komentarze i trochę mnie zmartwiło to, że tak się kłócicie.
    Nie kłóćcie się bo to niczemu nie służy.
    Czekam na kolejne wpisy!

    Marta

  16. defendo Says:

    Sofijko, regulamin nie zabraniał startować pisarzom(powiedzmy, że nazwiemy tak tych, którzy mają na koncie publikacje drukowane, nie tylko netowe), absolwentom polonistyki, brukarzom i drukarzom. I to jest w porządku – dlaczego nie? Tego punktu się nie czepiam.
    Trochę nie podobają mi się kategorie: skoro istnieje kategoria”kultura”, „polityka”, „literatura” – i to wszystko o b o k siebie, to już sugeruje, że polityka czy literatura nie są częścią kultury. A są(definicja kultury, którą sformułował Czarnowski, nie straciła racji bytu).
    Nie ma natomiast powszechnie przyjmowanej definicji grafomanii.
    Sierotwiński skwitował problem krótko: „mania pisania pomimo braku talentu”. Większość encyklopedii to hasło po prostu pomija.

    Sądzę, że literatura rozwija się – jak każda dziedzina twórczości. Ewolucji ulegają również gatunki literackie. Niektóre z nich umierają, jak eklogi, inne przekształcają się, nowocześnieją, powstają też nowe – jak antypowieści, limeryki, lepieje.
    Zmienia się też styl, sposób pisania. „Wiotka kibić” była dobra w młodopolszczyźnie, ale zupełnie nieodpowiednia już choćby w międzywojniu. Chociaż współczesne dziewczyny dbają o linię.
    Drażni mnie też, kiedy oczekuje się od kobiet „pisania emocjami”(straszliwa bzdura!), natomiast nie wybacza się tego facetom.
    Jeśli faktycznie pisze się „emocjami”, to kończy się prędzej czy później nieznośną egzaltacją. Albo afektacją, równie męczącą.

    Nie każdy tekst podzielony na wersy jest od razu wierszem ;)

  17. zabociek Says:

    Literatura, co jeden wielki i wszechogarniający konkurs zestawiaczy słów, w którym najliczniej uczestniczą grafomani, a zwycięzców się nie sądzi, mimo że czasem znajdzie się jakiś Gombrowicz i uzmysłowi, że autor wielkim poetą jest.
    I masz rację: „nie każdy tekst podzielony na wersy jest wierszem”, podobnie, jak nie każdy tekst pocięty na akapity epitetami jest analizą krytyczną.

  18. defendo Says:

    Kocie – ma statystykach mi nie zależy ;)

  19. defendo Says:

    Orchideo – dzięki ogromne, ale Twoje słowa to równocześnie poważne obciążenie. Obligują do trzymania poziomu, a to wcale niełatwe… ;)

  20. defendo Says:

    Grześ – a chłoszcz, batoż, byle Ci się rączka nie zmęczyła:)))
    Zapomniałeś, że ten cholerny Big Bang też ja wywołałam, Hitlera urodziłam i otworzyłam puszkę ;)

  21. defendo Says:

    Infeeneety – cieszę się, że udało mi się pozyskać nową czytelniczkę. Kobiety rzadko mnie komentują. Tylko błagam, nie zwracaj się do mnie per „pani”, bo zaraz zaczynam sobie siebie wyobrażać w roli nauczycielki, z kredą w garści, koszmarna perspektywa! :)))

  22. defendo Says:

    Zaboćku – nie wysiliłam się – fakt, sądziłam,że cytaty mówią same za siebie.
    Wiem, że w literaturze jest wiele miejsca – wystarczy i na pieśni dziadowskie(bardzo lubię je czytać), i na prowokacje(pieśni Ossjana), i na pastisz, i na…(wpisać wg uznania). Mam swoje preferencje.
    Ale tekst „Majteczek w kropeczki” literaturą dobrą nie jest, a jeśli nie podzielasz mojej opinii, to chyba tylko przez przekorę. Sam piszesz przecież znakomite, wysmakowane teksty.

  23. zabociek Says:

    Defendo, nie podzielam Twojego sposobu wyrażania opinii, a „Majteczki w kropeczki”, to „kultowy” tekst i nie zaczepiałbym się o niego.
    Pamiętaj, historia świata dowiodła niejednokrotnie, że dzieła „kultowe” wcale nie muszą lśnić złotem swoich zgłosek, czy harmonią nut, a jednak kulturowa pamięć ludzkości je zachowuje i czyni dziełami klasycznymi.
    Vide „Casablanca”, by zmienić temat. No i cała sztuka „warholska” coli warta łyk.
    Już milknę. Pozdrawiam.

  24. defendo Says:

    A jednak… Zaboćku, Andy czegoś chciał, zwrócił moją uwagę na przedmioty codziennego użytku, na funkcję – również estetyczną – jaką pełnią, jednocześnie dokonywał dekonstrukcji mitu artysty. Czegoś chciał, tak jak chcieli inni Moore, Breton, Braque. Ogromna, katorżnicza praca nad warsztatem, talent i jeszcze raz praca. Nie muszę lubić ich dzieł, ale rozumiem pasję. Nie cierpię Herbertowskiego moralizatorstwa, ale chylę głowę przed sposobem, w jaki to robił.

  25. latiude Says:

    nic tak ludzi nie dzieli i zarazem nie łączy jak kłótnie – przynajmniej jest ruch w „interesie’. ‚Pisać’ nie wszyscy potrafią, ale krytykować każdy, tak samo jak na temat piłki nożnej -wszyscy są specjaliści. Po prostu jednym się podoba, a innym nie, to kwestia świadomości, dla jednych lokomotywą wzruszeń jest kiczowaty melodramat, a dla drugich „Casablanka”, jedni i drudzy doznają takiej samej emocjonalnej przyjemności w trakcie oglądania. Uwielbiam operę, a mój sąsiad mecze trzecioligowej drużyny piłkarskiej i nie wiem, który z nas czerpie więcej ze swojego przyjemności, podejrzewam, ze on, szczególnie jak wróci z trofeum pod okiem, może gadać o tym non stop, i za każdym razem inaczej i za każdym razem jest tak podekscytowany jak za pierwszym razem. Według sąsiadów to BURAK i PROSTAK i nie tylko dla tego, że chodzi na mecze, pije tanie wina i sika gdzie popadnie, ja nie mówię mu tego, kiedyś może sam to zauważy, a jak nie, hmm umrze szczęśliwy. Dajmy każdemu robić to co lubi, a że nie zawsze wygrywa lepszy, toż to każdy wie, ja nie zrezygnuje z opery czy Sienkiewicza, choćbym miał „przegrać”.

    ps. ponoć cel uświęca środki, wiem, że nie zniżysz się do tego i niech tak zostanie, dla mnie wygrałaś :D

  26. defendo Says:

    Z nikim nie walczyłam. Nie wygrałam.
    Najważniejszym celem było zwrócenie uwagi na pewne zjawisko. Konsumentem masowej kultury jest każdy z nas. I każdemu z nas dostarcza ona pewnych przyjemności. Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy ktoś nie tylko nie potrafi odczuć swoistej katharsis, wywołanej obcowaniem z dobrą książką czy podczas spektaklu, np. Teatru „Pieśń Kozła”, ale w dodatku jest przeświadczony, że wybrał „lepszą cząstkę”.
    Nie uważam wielbicieli szmiry za prostaków. To nie tak.
    Masz rację – cel nie uświęca środków.

  27. infeeneety Says:

    W porządku;)

  28. telemach Says:

    \\\defendo:
    „Z nikim nie walczyłam. Nie wygrałam”
    Obawiam się niestety że przegrałaś. Nawet jeśli uważasz że nie walczyłaś.
    Najbardziej mnie jednak zastanawia nie tyle Twoja motywacja co wybor najgorszej z mozliwych drog. Niedobrze się stało.

Dodaj komentarz